piątek, 30 października 2009

Moltiplicazione

Miałyśmy dziś znowu zajęcia na oddziale chorób zakaźnych. Profesor przywitał nas jak codzień ,,ciao ragazze" - raz się rozpędziłam i też powiedziałam do Profesora ciao, nawet nie mrugnął:) Obchód - kolejne świńskie grypy, nic nowego - gdy ktoś z lekarzy zacznie kichać robi sobie sam wymaz z nosa i gardła i wysyła próbkę na H1N1 do labu. Wchodzimy do wszystkch sal, choć do tej pory do nowopotwierdzonych objawowych ,,świńskich" nie wchodziłyśmy. tzn to był miks: przed wynikami próbki wchodzimy, próbka pozytywna - na obchodzie omijamy tę salę, za dwa dni znowu wchodzimy.
Poza nowoprzyjęta pacjentka HIV(+) z Pronto Soccorso (pogotowie) i wszyscy się dziwią ,,jak to z Pronto Soccorso, z czym jest przyjęta?" - ,,osłabienie od miesiąca":)

Po obchodzie samopas idziemy do pacjenta z hepatosplenomegalią i wodobrzuszem, żeby poćwiczyć to co dziś pokazywał profesor - sintomo di ghiaccio, czuję śledzionę (tak tak Bracie, śledzionę) i cieszy mnie to na maksa;) Pacjenta co prawda troche "fa male" ale jest cierpliwy, dogadujemy się. Nie wiem jak powiedzieć ,,proszę zacisnąć pięść i podłożyć ją pod prawy book":) ale pokazuję o co chodzi i wszystko gra.

Są dwa oddziały zakaźne na ktorych mamy zajęcia, my we dwie na jednym i naprzeciwko dziewczyny we trójkę. tam jest taki lekarz zwany ,,dziadkiem" albo Mistrzem Szmerów w Sercu, który co prawda mamrocze pod nosem ale bardzo lubi nas uczyć więc jak wracamy z naszego badania pacjenta wstępujemy do dziewczyn i się dosiadamy, słuchamy razem z nimi jak ,,misiek" czyli oddziałowy milczek, pan doktor o misiowatym wyglądzie czyta na głos historię choroby pacjenta którym sie mamy zająć (czytanie odręcznego pisma włoskiego lekarza nas przerasta, póki co). Za chwilę do dyżurki wchodzi Mauro, najmłodszy lekarz na oddziale i jest w szoku jak nas wszystkie widzi: ,,O mamma mia, rozmnożyłyście się? Skąd was tu tyle?! Moltiplicazzione del pane e delle Polacche???"

Słuchamy dziewczyny z wadą zastawkową, oczywiście okazuje się, że prawie każda z nas słyszy coś innego, mało tego dwa głosy na szmer skurczowy nad mitralną, dwa na rozdwojenie 2. tonu nad płucną...!
- No co dziewczyny, to jaką ustalamy diagnozę? Znajdziemy jakiś kompromis!:)
Ale z jednego jesteśmy dumne - oddział chorób zakaźnych a ci lekarze właściwie nie myją rąk. Jesteśmy tu drugi tydzień, idziemy z Miśkiem zbadać pacjenta z HCV. wyrzucamy rękawiczki, myjemy ręce, dezynfekujemy stetoskopy. Patrzę i oczom nie wierzę - Misiek stoi, patrzy, robi TO SAMO! Patrzymy na siebie porozumiewawczo z dziewczynami, NIE WIERZYMY! Pierwszy raz ktoś przy nas umył ręce!!! O stetoskopie nawet nie wspominając. Rozpiera nas duma z odrobiną patriotycznego nadęcia:) Trzeba było polskich studentek na włoskim oddziale...

Idziemy jeszcze kogoś posłuchać, pobadać, koniec zajęć, wychodzimy ze szpitala, ciao Professore:) Słońce, okulary na oczy i całe popołudnie przed nami:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz