Wobec tego wspomniane domani zostało dniem organizacyjnym.
Miałyśmy bowiem problem – jednym z wymogów Universita’ Cattolica del Sacro Cuore była opłata x. Wysoka i niemożliwa do załatwienia w Polsce. I ,,nieunikniona”. Jednak jedną z rzeczy, które tu lubię, jest duża względność pojęcia ,,nie da się”, ,,to niemożliwe”. Wszystko nabiera innego znaczenia kiedy przestajesz dla Włocha lub Włoszki być abstrakcyjnym człowiekiem skądś tam, a stajesz naprzeciwko jego biurka. Dlatego należy za wszelką cenę nie dać się zbyć, nawet jeżeli ktoś Ci mówi ,,w dobrej wierze”, że ,,nie ma sensu, żebyście tu siedziały, dziewczyny, zanim ja to załatwię idźcie lepiej na spacer”. Akurat… Nie nie, chętnie posiedzimy, przynajmniej lepiej zrozumiemy całą tę sytuację.
I nie wgłębiając się w szczegóły, miałyśmy zapłacić kwotę x, bez której nie byłoby w ogóle możliwe, żebyśmy weszły na oddział. Po 15 telefonach, które wykonała dla nas pani w sekretariacie, której biurko ,,okupowałyśmy”, stanęło na tym, że możemy zapłacić kwotę x/10, a póki tego nie zrobimy, żeby nie tracić czasu możemy rozpocząć praktyki od zaraz (za ,,specjalną autoryzacją pana dyrektora” oczywiścieJ )
Praktyki – ja pediatria, Kama gineksy. Ginekologia – podobno różnie, nieraz nudno, zobaczymy, przenoszę się tam jutro. Pediatria – dość ciekawie, tzn. szpital jak szpital, ale dość ciekawe przypadki i sporo się nauczyłam, w dużej mierze za sprawą tego, że jeden z profesorów postanowił mi na każdy dzień zadać jakiś temat i mnie przepytywał. Poza tym jestem zachwycona podejściem większości lekarzy, tzn. podoba mi się, że pediatria nie jest okupowana, z całym szacunkiem, przez ,,delikatne panie które kochają dzieci”, ale raczej zajmują się nią lekarze obojga płci, którzy krótko mówiąc mają z tego niezły ubaw. Oczywiście wiedza wiedzą i nauka nauką, ale śmieją się sami z siebie i z dzieciaków, w tak bezpośredni sposób, że najbardziej przestraszone szpitalem dziecko czeka na wizytę jak na dobrą zabawę. Poza tym oddziały pediatryczne są odwiedzane raz czy dwa razy w tygodniu ,,Dottori Clown”, wolontariusze poprzebierani na kolorowo, ale z fartuchem i całym oprzyrządowaniem własnych narzędzi do badania i leczenia. Coś jak nasz ifmsowski szpital pluszowego misia tylko z dużą systematycznością współpracujący z oddziałami.
To póki co tyle, następnym razem będzie mniej naukowo, przynajmniej taki mam plan:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz