piątek, 23 lipca 2010

Pan z sekretariatu

Wczoraj spędziłam 7 godzin w szpitalu nic nie robiąc. Spędziłam 7 godzin czekając na profesora – ale się nie doczekałam.

Miałam zacząć ginekologię, ale mimo że byłam ,,autorizzata” , nie mogłam po prostu przyjść pod nieobecność profesora i zacząć się kręcić po jego oddziale; musiałam się ,,avvisare”, tj. zapowiedzieć;) A ponieważ od wczesnego ranka był na sali operacyjnej, cóż, tak wyszło… :]
Na pewno bym nie czekała, tzn. kiedy wyszłam z sekretariatu to musiałam to wszystko dobrze przemyśleć – iść na pediatrię (na której już oficjalnie się pożegnałam), iść do domu i wrócić po południu, iść do domu i nie wracać… (tzn. wrócić następnego dnia), iść sobie po prostu gdzieś, itd. Ale w miejscu gdzie sobie usiadłam w żeby pomyśleć, tj. na skórzanej sofie w dużym patio z wodospadem (poczekalnia do przychodni…) znalazłam na stoliku gazetę. ,,Sette" Corriere della sera – nie mam zielonego pojęcia jakiej opcji hołduje ta gazeta więc nie wiem czy sobie w tym momencie wstydu nie robię;) Ale na maksa mnie wciągnęła. Tak, że kiedy następnym razem spojrzałam na zegarek było prawie 4 h później. Może dlatego, że w gazecie było dużo idiomów, a ja uwielbiam idiomy;) tzn. te które się rzeczywiście współcześnie używa, uważam że nie ma nic bardziej wypasionego w nauce języka obcego niż umiejętność używania tych określeń, które w dosłownym przetłumaczeniu ze słownikiem są kompletnie bez sensu.

Przejdźmy dalej. 7 – 4 to przecież wciąż 3 godziny czekania;)

Pomijając inne drobne zajęcia, jak kawa w wielkim (naprawdę wielkim) szpitalnym barze z kawą (jak dziś odkryłam, jednym z kilku wielkich szpitalnych barów z kawą) trochę czasu spędziłam rozmawiając z panem sekretarzem profesora z gineksów. Pytał się z jakiego miasta jestem. Był w Katowicach (dzięki temu nie pomylił Katowic z Wadowicami, bo na ogół reagują ,,Aaaaa, il paese del Papa!” ,,No no no, Katowice, con kappa”). I w innych miastach też. I opowiadał mi, że w 74 czy 5r. pracował w laboratorium szpitala. Miał wtedy dużo czasu wolnego (hm…) i spędzał go sporo ,,snując się” po szpitalu. Wtedy po raz pierwszy ,,spotkał” Karola Wojtyłę, który jako kardynał przyszedł odwiedzić chorego kolegę. Potem pracownicy szpitala widywali Go jeszcze wiele razy (naturalnie nie mówię tylko o tych, którzy opiekowali się Jego zdrowiem w czasie hospitalizacji), kiedy już jako papież przychodził (,,wymykał się”) z Watykanu żeby poprzebywać z chorymi. Mimo ,,zakazu” wychodzenia bez ochrony. I pan z sekretariatu z piątego piętra wspomina dalej, że nieraz mieli ubaw z ochroniarzy, którzy wpadali do szpitala i szukali Papieża. Z czasem zdarzało się, że pracownicy szpitala sami Go zaczepiali i namawiali do korzystania z ochrony. A szpital nazywano ,,trzecim Watykanem”.

Nie wiem ile w tym jest ,,prawdy historycznej”, nie pytajcie bo nie sprawdzałam w żadnych ,,źródłach’’. To tylko wspomnienia pana z praktyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz