sobota, 30 stycznia 2010

Malta ! część 1

Zdało się egzamin to trzeba poświętować. Jak się świętuje najlepiej? Kupuje się tani bilet lotniczy poniżej 5euro i znajduje najtańszy hostel w miejscowości docelowej, pakuje plecak i wiadomo.

W taki sposób znalazłyśmy się na Malcie. Dzień wcześniej pouczyłyśmy się maltańskiego z Wikipedii;) więc kiedy w sobotę wieczorem znalazłyśmy się na lotnisku poszłyśmy do pani z informacji turystycznej i powiedziałyśmy grzecznie ,,bonswa" (bonsła). Mimo to pani chciała nas zrobić w konia: ,,a gdzie mieszkacie? Msida Campus Hostel? aha. To możecie pojechać autobusem sprzed lotniska, ale on nie podjeżdża zbyt blisko, będziecie musiały szukać i po ciemku możecie nie znaleźć. Lepiej wam będzie wziąć taksówkę, razem was to wyjdzie 18 euro, więc podzielicie się na trzy i będzie ok." ,,A ile kosztuje bilet na autobus?" ,,.....yyyy 47 centów" No to dziękujemy, gracci i sah'ha (wg Wikipedii dzięki, do widzenia)

Lotnisko - cóż, dość dużo sklepów bezcłowych z biżuterią po 400 euro za pierścionek. Reklama delfinarium, najlepszych klubów w Valetcie, stolicy. Złote rejsy wzdłuż wybrzeży...

Czekamy na autobus, jakaś Włoszka się nas pyta czy jesteśmy z Malty (?) i czy mogłybyśmy mu w związku z tym powiedzieć, gdzie jest... hm:) O tyle ciekawe, że później przez cały wyjazd Maltańczycy nie tylko będą nas brać za Włoszki, ale będą PEWNI, że przecież jesteśmy Włoszkami!
W autobusie specyficznie - rozklekotany pomarańczowy ,,pks-ogórek" z drewnianymi siedzeniami, kolorowymi chorągiewkami zawieszonymi koło kierowcy i figurkami gołych panienek na sprężynkach, które to figurki bardzo wesoło skaczą przed oczami kierowcy na wszystkich (licznych) maltańskich dziurach. Autobus pełny siedzących, stojących i wiszących sobie nad głowami młodych ludzi z całego świata. Jakiś przystojny Francuz cyka fotki aparatem z wielkim obiektywem, rozmawia ze swoim kolegą z podróży, na oko Tajwan i okolice. Płynnie przechodzi z tajwańskiego na angielski i zagaduje dwóch nowojorczyków zdecydowanie ,,afroamericans" o to co robią, gdzie jadą, co polecają na imprezę. Rozmowa: ja tu jestem dla piłki nożnej, a ja tu jestem dla fotek. Ostatnio byłem tu i tu, to miejsce mi się najbardziej podobało, tu i tu dałem czadu, tu i tu się tak upiłem, że niewiele pooglądałem. A ty? Aha, aha. Wpada mi w ucho coś o polskiej wódce i Krakowie. Ludzie wiszą na sobie nawzajem, wszyscy z małymi, ale wypchanymi na maksa plecakami - tanie linie bez ubezpieczenia i bez bagażu, znamy to;) - i rozmawiają ze sobą, przekrzykując siebie i ryk pksu. Piękni dwudziestoletni z drogimi aparatami, angielski, francuski, arabski, włoski. Słuchając piąte przez dziesiąte mam wrażenie, że wszyscy się siebie pytają, gdzie iść na imprezy. Atmosfera podekscytowanego oczekiwania.

Po jakichs 20min Kama wyrywa mnie z podsłuchiwania;) ,,Dziewczyny, czy wy widzicie, że jedziemy złą stroną???:)"

Hahaha. No tak. Coś mi właśnie nie pasowało kiedy patrzyłam za okno ale nie wiedziałam co. Malta, kolonia angielska w latach 1815- 1963 kolonia brytyjska... Ruch lewostronny, czerwone budki telefoniczne i palmy.

Wysiadamy w Valetcie, zmiana autobusu, dojeżdżamy do Msidy, trochę błądzimy, wreszcie hostel. Starszy pan z recepcji jak tylko nas widzi, pyta się rozbrajająco: ,,So you've made the reservation. Are you two girls and one boy?" ???? Tylko która z nas, według pana, Sir, jest chłopcem?:)
Wieczór i do spania. Mam mieszane uczucia, jaka będzie ta Malta. Jakoś bardzo chciałam wcześniej tu przyjechać, nic o niej nie wiedząc, może dlatego, że lubię wyspy i uwielbiam porty, a tu no cóż, prawie każda miejscowość jest portem. Kawałek lądu o wymiarach 27km/15km, prawie 140km linii brzegowej. Biorąc pod uwagę przyrodę, krajobrazy i jak to się mówi tygiel kultur, jakie się tu przewijały już od 5000 p.n.e. byłoby trudne, żeby nie było to piękne miejsce. Ale to delfinarium, taksówki, naciąganie i życie z turystów budzą niepewność, no nic, zobaczymy jak to będzie, jestem bardzo ciekawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz