piątek, 13 listopada 2009

tzw ,,kfiatki"

Niektóre nasze zdania po włosku są po prostu przemocne... Nie rozumiem, JAK Włosi to robią, że się z nas nie śmieją, tylko przyjmują wszystko z kamienną twarzą! Ja bym naprawdę nie wytzrymała, słysząc takie rzeczy jak na przykład...


Na stołówce: ,,Per me la piscina, per favore" (Znaczy: poproszę basen - zamiast ,,pesce" - ryba)


W akademiku: ,,Il nostro aquarium e ostruito" - to chyba był jakiś błąd słownikowy, akwarium zamiast lavandino - zlew.


Niestety nie pamiętam teraz dużo tych sytuacji, ale była jedna taka, że mimo tego, że oni NAPRAWDĘ się z nas nie śmieją, w tym momencie chłopak sprzedający kawę w uczelnianym barze po prostu nie wytrzymał, kiedy usłyszał:

- Posso avere un po' di zucchero di cane, per favore?


Co znaczy: Czy mogę prosić trochę cukru z psa?

/cane - pies, canna - trzcina cukrowa, zucchero di canna - brązowy cukier/


I moje ulubione - w sytuacji kiedy umawiałyśmy się z profesorem z neurologii w jaki sposób będziemy zaliczać przedmiot, tzn że będziemy przychodzić na oddział, na obchody i w ogóle. Padło wtedy:

- Proffesore, ma quando veniamo al reparto, dove possiamo chiudere il dottore?


Zdaje się, że miało chodzić o to, gdzie znajdziemy (i o coś miałyśmy zapytać) tego lekarza z którym miałybyśmy mieć zajęcia. Tylko, że ,,pytać" jest ,,chiEdere". Zapytałyśmy więc:


- Panie Profesorze, a kiedy przyjdziemy na oddział, gdzie możemy zamknąć doktora?



Szkoda, że nie pamiętam więcej... Ale nic nie szkodzi, na pewno jeszcze się zdarzą:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz